O mnie

Moje zdjęcie
Nowa Ruda, dolnośląskie, Poland
...opowieść o miłości-zawsze takiej samej-niemej ze wzruszenia,bolesnej,pierwszej. Opowieść o przemianach jakie stają się w nas pod wpływem lat,zdarzeń,ludzi. Opowieść o niegasnącej potrzebie życia i doświadczania tego,co jest przynależne życiu.To opowieść o najważniejszym z ważnych-o sercu-kobiety,matki. O pragnieniu bycia na przekór losowi.Zapraszam....

czwartek, 11 czerwca 2020

bez powodu

bez powodu

,,,nic nie zaczyna się bez powodu
i wszystko co się dzieje
ma znaczenie choćbyś w to nie wierzył
ze wszystkich sił.
Upadek uczy nas pokory wtedy
gdy zbyt natrętnie chcemy lśnić
i przez wydarzenia przychodzi
do nas noc,ta która nie mija o brzasku.
Ból uczy nas szacunku i ciszy
bo przecież kiedy boli-stajemy się potworami,kapryśnymi
krasnalami uprzykrzającymi życie innym.
Swojej siły uczymy się aby móc
wstać po każdym kolejnym
upadku kiedy wydaje się,
że stracone wszystko,
łącznie z nasza duszą.

...dziś już wiem,że nic nie jest bez znaczenia..
Żaden dzień i noc,która mija,
żaden uścisk dłoni i żadna rozbita
szklanka.
I twoja dłoń i jej łzy.
Te pośrodku zmian,pośrodku zagłady,
wybuchu bomby i nagłej śmierci.
Wszystko to,co się stało i to,co się stanie.
Choć nie wiesz dziś
co wybierzesz i jak skończy się ta walka
nie jesteś z przypadku.

Nigdy nie byłeś,

nie da się

nie da się przejść bezpiecznie przez miłość
ukruszone zęby mleczne
to tylko początek
stąpając lekko po wczorajszych uniesieniach
wyszukując palcami załamań i pęknięć w skale
ranimy skórę głęboko
by już nigdy nie mogła czuć się bezpieczna

nie da się przejść bezpiecznie przez miłość
za dnia pełni wiary
nocą wydłubujemy drzazgi i odłamki szkieł
to słowa i nieprawdziwe obietnice
szeptane bez cienia wstydu
jak zdrada odkładana na jutro
i oczekiwanie na cios który nadejdzie

nie da się przejść bezpiecznie przez miłość
choć nie liczymy strat
to nie znaczy że nie ma ceny jaką przychodzi zapłacić
z siebie
z nas
z nich
to okup za chwile szczęścia i ciszy

nie da się przejść bezpiecznie przez miłość
by ją udowodnić
trzeba dać się ukrzyżować długiem
utratą pamięci lub chorobą syna
nie ma innej drogi
jeśli nie można iść
trzeba biec

dziś



dziś już nie mam siły, tak myślisz od wczoraj
i noc przybiera barwy ciemniejsze niż wcześniej
gdy młodzi, uśmiechnięci, tak piękni dla siebie
trzymając się za ręce - rwaliśmy czereśnie...

dziś już nie mam blasku, tak myślisz od wczoraj,
pędząc w dzikim tłumie, czasem gubisz słowa
lecz może to bajka, którą ktoś nam podał
gdy przełożę kartkę - zacznę żyć od nowa.........

dziś już nie mam siebie, skończyła się wiosna
i myśleć o sobie wciąż brakuje czasu
obok nasze dzieci, jak winna latorośl
cisza to rarytas, i to wśród hałasu...........

dziś już siwe włosy układam pod kitką
farba je maskuje, i krem pod oczami
jak dobrze, że ciągle mogę patrzeć w lustro
jak dobrze, że "razem" dobrze wyglądamy.......

jak dobrze, że życie nie kończy się dzisiaj
zbyt wielu odchodzi i bez pożegnania
jak dobrze, że jesteś, że wciąż mnie przytulasz
jak dobrze, że kochasz, ściskam, twoja Ania.......

będę

Będę jutro, pojutrze, i w tym samym miejscu
I kochać za dwoje choć to sensu nie ma
Oddychać, odczuwać i dawać nadzieję
Wszędzie tam gdzie wątpimy, gdzie trzęsie się ziemia

Gdzie brakuje nadziei, ulepimy nową
Jak gipsem powypełniam dziury i pęknięcia
I będę choć mówisz, że to niemożliwe
Wciąż z tą samą siłą, z bólem do dźwignięcia

Będę bo tak chciałam w przysiędze sprzed laty
bo miłość to siła, która znaczy więcej
niż możesz sobie dzisiaj wyobrazić
Niż oczy i usta, i pęknięte serce.............

czasem

Czasem zastygam w bezruchu i zauważam, że świat i wszystko obok mnie jest idealne. Światło idealnie wpada przez uchylone okno, ptaki śpiewają idealną melodię, rozmawiam z ludźmi, przytulam ich, śmieję się. Idealnie odnajduję się w swojej roli, w swoim świecie, w swoich obowiązkach. I wiem wtedy, że jestem na swoim miejscu, że czas i okoliczności dotykają mnie w jakimś jasno określonym celu. I jestem spokojna, i zasypiam szybko.
Czasem zastygam w bezruchu, odnajdując wszystko takim, jakim miało być, podłoga nie skrzypi, pieniędzy wystarczy na węgiel i nic nie strzyka w krzyżu. Wtedy moje tęsknoty są do zniesienia, nie boję się o jutro bo wiem, że to nie przypadek kieruje moim życiem.
Czasem patrzę na moje palce, zbyt krótkie i przygrube, lakier nie trzyma się dłużej niż dwa dni więc szybko go usuwam. I nie jestem pewna, czy to, co robię, to ta sama ja, która kiedyś obiecywała sobie bycie wolną, niepokorną i zawsze szczęśliwą. Moje silne i mało subtelne dłonie piorą skarpety i ratują przed upadkami a w wolnych chwilach dziergają sweterki dla dzieci i nic sobie nie robią z braku lakieru na paznokciach. Ten świat, w którym się poruszam, rzadko jest idealny, on wręcz nie ma prawa być idealny, pośród tak nieidealnych ludzi.
Ten świat nie może być idealny, za dużo w nim cierpienia, niezawinionego, niezrozumianego, niesprawiedliwego. I to, czego nie umiem wytłumaczyć i to, co minęło, i nigdy już nie wróci............
I żal, że nie wróci i pustka, która świdruje w sercu bo jak można kochać kogoś, kogo się nienawidzi?
Czasem zastygam w bezruchu i świat wokół razi spokojem.
Dzieci się bawią, ptaki śpiewają, herbata pachnie. Nie ma niedomówień, złych intencji, nie ma niepokoju ani wątpliwości.
Moje palce lekko uderzają w klawiaturę i nie przeszkadza im nawet cień na poduszce. Ten cień to mój syn, który siedzi obok i natrętnie mi się przygląda.
Gdyby ciebie nie było, byłbym smutny i nieszczęśliwy, mówi.
Gdyby ciebie nie było, nie byłoby mnie, odpowiadam.
I to jedyna rzecz, której jestem pewna.
I nie chcę więcej.
Może tylko tej pewności, że niektóre rzeczy zawsze będą smakować tak samo, bez względu na czas i okoliczności, na przykład cukrowa świnka na urodzinowym torcie.
Ona zawsze jest i będzie przeraźliwie słodka.

zbyt mało

...nie ma prawa być słów pomiędzy nami, ani w nas, ani nawet obok.
Wrażliwością można się zarazić - wiedzą o tym ci, co ulegli skażeniu i do dziś dźwigają ciężar zbytniej wylewności.

Biegnę na spotkanie z przeznaczeniem.
Nie oszczędzam sił.
Wyżywam się pisząc, gdy dłonie pracują szybko i bez zastanowienia,
Już opanowałam klawiaturę i nawet mogę myśleć poprawiając przecinki i kropki.
Nie ma prawa być słów między nami.
Inny świat, to świat nie dla mnie.
Nie odnajdę się w nim, nawet za sto lat.
Subskrybujesz moje teksty.
Czytasz.
Ale to zbyt mało.
Zbyt mało.

chcę więcej

...maluję sobie przestrzeń - rudą, pachnącą dojrzałymi jabłkami, zielenią i czerwienią przemian.
Drewniany stół, garnek z gotującą się wodą i obraz Maryi Karmiącej.
Maluję sobie przestrzeń.
Obraz zmienia się wraz z zachodzącym słońcem
- z kuchennego okna widzę góry i cmentarz, mówię cicho - dobranoc tato i wiem, że on mnie słyszy.
Zmęczenie dopada coraz szybciej,
starzeję się na twoich oczach i kolejny łyk herbaty przybliża mnie do końca opowieści.
Czym ona jest, jeśli nie miłością i poszukiwaniem siebie?
...maluję sobie przestrzeń - złote nitki dotykają moich rzęs a czas przystaje na chwilę i zanurza się w oczekiwaniu...
Kim jestem, jeśli nie pękniętym lustrem, które ktoś niezbyt dokładnie posklejał?
Kim jestem, jeśli nie przestraszona, małą dziewczynką.....
Otwieram szeroko oczy, zachwycam się wszystkim.
Łowię szczęśliwe minuty przy twoim ramieniu bo wiem, że kiedyś ich zabraknie.
Udaję, że czas nie istnieje, w nadziei zgadzam się na kłamstwo.
Maluję sobie przestrzeń....
....chcę więcej.

biegniesz obok



Dla J.

Biegniesz obok, przepuszczasz przez palce światło, dostrzegasz nieistniejącego...
Trzymasz mnie za rękę, ufny i spokojny, bez słów....
Nie musimy pamiętać, nie musimy rozmawiać, nie musimy rozumieć...
Uczymy się wspomnień, powtarzamy poznane ścieżki, nazywamy światy...
Biegniesz obok, przepuszczasz przez palce światło, jesteś.....
Znalazłeś mnie wśród tysięcy, znasz moje imię, kochasz...

śnię

Śnię
Jeszcze wczoraj
Już jutro
Bliżej mi do ciebie
Niż kiedykolwiek
Zasłaniam dłonią słone myśli
Może znikną
Dobrze
Że jest dzisiaj
Dla mnie
Ten błękit

świecić coraz trudniej

świecić oraz trudnej, odpadają stopy
i złoto się kruszy, krzyczy jak w obłędzie
że nie ma dla nas jutra, że nie ma nadziei
że wszystko już minęło - że nic już nie będzie

świecić coraz trudniej, skończyła się nafta
w tej małej lampie, którą od niechcenia
wieszałam u wejścia, tuż przy naszym domu
by oświetlać drogę i na "do widzenia"

świecić coraz trudniej bo gwiazd wciąż ubywa
i noc jest ciemniejsza, coraz wolniej mija
już nie widzę brzegu do którego płynę
i już nie wiem nawet - czyja to jest wina

świecić coraz trudniej choć jeszcze nie pora
do lampy dolewam miłości i ciszy
i kiedy upadnę, i kiedy nie wstanę
to serce zaświeci, na pewno usłyszysz

świecić coraz trudniej, gdy odchodzisz nagle
rymy się nie kleją, każdy wiersz garbaty
a pod skórą ciągle jest ta sama lampa
która wciąż pamięta nas, sprzed wielu laty

czas blednie

Czas blednie i nikniesz mi z oczu,
Zataczasz kręgi wokół moich dłoni....
Oddechem już tylko jesteś i wyrzutem,
Wspomnieniem cichym, które bardzo boli.

Czas blednie i ciągle go mało,
Oboje wiemy, że cisza jest blisko,
A jeszcze ciągle krew pompuje gwiazdy
W aorty pragnień, gdzie żarzy się wszystko.

Czas blednie, jakże pragnę czasu!
Co sen odwleka i daje nadzieję...
Bym mogła uwierzyć, że to nie jest koniec
A jedynie przerwa jak antrakt w operze.

Czas blednie, coraz szybciej marznę,
I coraz mi smutnej, gdy patrzę z ukrycia!
Już cię nie poznaję, inny obraz w lustrze...
Jak zakaz wjazdu do mojego życia.

bez pożegnania

w okruszkach chleba mogę wciąż cię znaleźć
w literach i listach, na które ktoś czeka
mogę przyłożyć, jak muszlę do ucha
rozmawiać z tobą, z bliska, lub daleka
mogę zapamiętać dotyk ciepłej dłoni
która była zawsze, ot tak, od niechcenia
że mi ta bliskość dziwnie spowszedniała
bardzo cię przepraszam, dzisiaj już doceniam
w cichym szumie liści, lecz oczom ukryta
w korze białej brzozy, co wszystkim się kłania
wciąż obecna jesteś, chociaż nie rozumiem
jak można chcieć odej
ść, tak
bez pożegnania

przy braku światła

przy braku światła, noc w dzień mi zamień
daj sercu ciszę, daj mi sen - amen
gdy w głowie wojna, gdy nie mam racji
daj mi możliwość bożej nawigacji
gdy znów upadnę, gdy odwrócę oczy
niech mnie Twoja miłość radośnie zaskoczy

ktoś idzie po moich śladach

ktoś idzie po moich śladach
od lat
lecz to nie jesteś ty
to nie tobą pachnie czas i wieczór
ktoś liczy moje słowa i lęki
próbuje odsuwać złe godziny
złe spojrzenia
lecz to nie jesteś ty
to nie tobie opowiadam o bólu i złamanym skrzydle
ciebie to nie interesuje
ktoś od dawna uśmiecha się czytając listy z moim podpisem
mruży oczy myśląc że mogłabym być blisko
lecz to nie jesteś ty
tobie mogę usiąść na ramieniu
a i tak nie zauważysz
kogoś od zawsze wyczuwam
za plecami
za sercem
powieką
rozumem
ktoś towarzyszy mi od lat
w zrośniętym żebrze
i niedopitej herbacie
jest
nie mogę się bać